W niedzielę 20 października w Mołdawii odbędą się wybory prezydenckie i referendum konstytucyjne, których wyniki mają potwierdzić proeuropejski kurs tego kraju. Według sondaży tamtejsze społeczeństwo w referendum najpewniej opowie się za akcesją do UE. Na wyniki zbliżających się głosowań próbuje jednak wpłynąć Rosja, która straszy „powtórzeniem ukraińskiego scenariusza” i uwikłaniem Mołdawii w wojnę. Europosłowie zwracają uwagę, że stosuje do tego cały wachlarz działań hybrydowych – od cyberataków i dezinformacji po przekupywanie wyborców.
– Mołdawia bardzo jasno i klarownie wyraziła chęć akcesji do UE, a sposób, w jaki demonstruje to mołdawskie społeczeństwo, i liczba unijnych flag na ulicach Mołdawii wyraźnie pokazują jego chęć bycia z nami we wspólnej Europie. Mołdawia już poniekąd jest częścią tej Wspólnoty – jeszcze nie formalnie, ale mentalnie już tak. Natomiast ważne są demokratyczne, przebiegające bez żadnych zakłóceń wybory prezydenckie i referendum unijne, które przesądzi o tym, czy Mołdawia będzie mogła dalej podążać ścieżką integracji z UE. Żeby było to możliwe, musimy zwalczyć zagrożenie wojny hybrydowej ze strony Rosji i jej próby wywierania nacisku, aby odsunąć Mołdawię od Unii Europejskiej – mówi agencji Newseria Biznes Michał Wawrykiewicz, poseł PO do Parlamentu Europejskiego.
O reelekcję w niedzielnych wyborach ubiega się urzędująca od 2020 roku prezydentka Maia Sandu, która rozpoczęła proeuropejskie reformy i proces uniezależniania kraju od Rosji. Tuż po rosyjskiej agresji na Ukrainę, w marcu 2022 roku, złożyła wniosek o członkostwo Mołdawii w UE. W czerwcu tego samego roku kraj uzyskał status kandydata, a w grudniu 2023 roku unijni przywódcy zgodzili się na rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych. Te zostały oficjalnie zainaugurowane w połowie tego roku, równolegle UE rozpoczęła też negocjacje z sąsiednią Ukrainą.
Głównym kontrkandydatem Sandu w nadchodzących wyborach jest formalnie niezależny Alexandr Stoianoglo, któremu zarzuca się uleganie wpływom Rosji. Jednak – jak ocenia w październikowej analizie Polski Instytut Spraw Międzynarodowych – to prezydentka Sandu, postrzegana jako gwarant dalszej integracji z UE, najpewniej uzyska reelekcję, choć zapewne dopiero w drugiej turze wyborów. Według badania iData z września br. może liczyć na 27 proc. poparcia, jednak sondaże nie uwzględniają głosów diaspory, która w większości popiera zachodnie aspiracje Mołdawii i Maię Sandu. Alexandr Stoianoglo może liczyć na 11 proc. głosów. Jak zauważa PISM, prorosyjska opozycja nie skonsolidowała się i wystawiła wielu kandydatów, co zmniejsza jej szansę na sukces wyborczy.
Wraz z wyborami prezydenckimi z inicjatywy Sandu 20 października odbędzie się także referendum konstytucyjne dotyczące dodania do preambuły „europejskiej tożsamości narodu” i integracji z UE jako strategicznego celu Mołdawii. W praktyce będzie to faktyczne głosowanie za akcesją, którą tamtejszy rząd zapowiada do 2030 roku. Według sondażu iData, który przytacza PISM, przy przewidywanej 67-proc. frekwencji głosować „za” chce 46 proc., „przeciw” – 39 proc., a 13 proc. badanych się waha. Faktyczny wynik może być znacznie lepszy dzięki mobilizacji diaspory.
– Wybory prezydenckie i referendum w Mołdawii to jest moment zwrotny w historii tego kraju. Widzimy, że od momentu, kiedy zmniejszają się tam wpływy rosyjskie, mamy do czynienia z szantażem i groźbami, które płyną ze strony reżimu Putina. Dyrektor FSB mówił niedawno o możliwości rozszerzenia konfliktu zbrojnego na teren Mołdawii. To jest nierealna groźba, ale stanowi próbę zastraszenia społeczeństwa, które opowiada się za opcją europejską – mówi Michał Szczerba, poseł PO do Parlamentu Europejskiego. – W tym kontekście ważna była m.in. wizyta w Kiszyniowie premiera Tuska na początku września br., bo ona jednoznacznie pokazała, że stoimy przy Mołdawii. Chcemy też wykorzystać polską prezydencję w Radzie Unii Europejskiej do przyspieszenia rozmów rozszerzeniowych nie tylko o Ukrainę, ale też właśnie o Mołdawię.
Jak zauważa PISM, w sierpniu i wrześniu br. unijni liderzy zintensyfikowali swoje wizyty w Kiszyniowie, wysyłając Mołdawii jasny sygnał poparcia dla jej dążeń akcesyjnych. Poza Donaldem Tuskiem Kiszyniów odwiedzili m.in. prezydenci Litwy, Łotwy, Estonii i Rumunii, kanclerz Niemiec, premierzy Luksemburga i Grecji. Odbyła się tam także kolejna edycja Platformy Wsparcia Mołdawii – forum ponad 60 zachodnich państw i organizacji międzynarodowych, które zaoferowały 380 mln euro na wsparcie dalszych reform w kraju.
Jednocześnie na wyniki zbliżających się głosowań zamierza wpłynąć Rosja, która już od miesięcy straszy „powtórzeniem ukraińskiego scenariusza” i uwikłaniem Mołdawii w wojnę. Próby zastraszenia tamtejszego społeczeństwa są od dłuższego czasu celem rosyjskiej propagandy.
– Te rosyjskie naciski, które mają w tej chwili miejsce, to jest dezinformacja, manipulacja, efekt mrożący i straszenie, że proeuropejska opcja w wyborach prezydenckich i pozytywny wynik referendum konstytucyjnego mogą wpłynąć na zaostrzenie relacji z Moskwą. Natomiast społeczeństwo Mołdawii jednoznacznie wybiera europejską przyszłość, na pewno nie wybiera kraju terrorystycznego, jakim stała się Federacja Rosyjska. Ta droga powinna być mocno wspierana również z pozycji Parlamentu Europejskiego – podkreśla Michał Szczerba.
W reakcji na rosyjskie naciski 9 października br. Parlament Europejski przyjął rezolucję potępiającą ingerencję Rosji w Mołdawii (508 głosami za i 53 przeciw, przy 104 wstrzymujących się), która ma być ostrzeżeniem przed ciągłymi próbami zepchnięcia tego kraju z drogi do UE. Europosłowie podkreślili w niej rolę m.in. prorosyjskich, mołdawskich oligarchów i rosyjskiej sieci RT (wcześniej Russia Today) w przeprowadzaniu oszustw wyborczych, cyberataków i wojny informacyjnej. Wezwali przy tym Unię i jej państwa członkowskie do zapewnienia Mołdawii wszelkiej niezbędnej pomocy w celu wzmocnienia jej zdolności do reagowania na zagrożenia hybrydowe.
– To są różne metody cyberataków, fałszowania wyborów, wpływania na opinię publiczną, finansowania partii politycznych, czyli cały arsenał działań hybrydowych, które stosuje Rosja w wielu różnych krajach. Niestety w przeszłości one odniosły sukces, więc istnieje realna obawa, że również w Mołdawii te działania rosyjskich służb mogą się okazać skuteczne – ocenia Michał Wawrykiewicz.
Według informacji mołdawskich służb bezpieczeństwa, na które zwrócił uwagę Parlament Europejski, do tej pory Rosja wydała już ok. 100 mln euro na osłabienie zbliżającego się procesu wyborczego i skłonienie mołdawskiego społeczeństwa do głosowania przeciwko bliższym związkom z UE. Na początku października br. władze w Kiszyniowie ujawniły też zakrojony na szeroką skalę program oszustw wyborczych, finansowany przez prorosyjskiego, mołdawskiego oligarchę Ilana Shora, dotyczący 15 mln dol. przekazanych 130 tys. obywateli Mołdawii w ramach operacji przekupywania wyborców. Potępiając taką taktykę, Parlament UE wezwał Rosję do poszanowania niepodległości Mołdawii, zaprzestania prowokacji i wycofania sił wojskowych z jej terytorium. Ponadto europosłowie podkreślili też potrzebę przyspieszenia rozmów akcesyjnych i dalszego zacieśniania współpracy z tym krajem.
– Oczywiście Mołdawia musi spełnić kryteria przystąpienia do Unii Europejskiej i to jest wielkie wyzwanie dla tego kraju – zarówno kryteria ekonomiczne, które są bardzo trudne do wypełnienia, jak i kryteria związane chociażby z praworządnością, z dostosowaniem tamtejszego systemu prawnego do wymogów traktatów unijnych. Jednak jestem pewien, że determinacja ze strony narodu mołdawskiego zmierza w kierunku tego, żeby te warunki wypełnić – mówi europoseł.